Metody nauczania w nauczaniu zdalnym – Wywiad z Iwoną Baldy z ZSO im. A. Mickiewicza w Kluczborku

Wywiad z Iwoną Baldy, ZSO im A. Mickiewicza w Kluczborku o zdalnym nauczaniu i wypracowanych w jego trakcie metodach nauczania.

Prowadzący wywiad: Michał Cebula

MC: Moim i Państwa gościem jest Pani Iwona Baldy, pracownik Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Adama Mickiewicza w Kluczborku.

IB: Dzień dobry.

MC: Jaka jest Pani ocena spojrzenia na nauczanie zdalne, na samą ideę?

IB: Doświadczenie długie, jedenastomiesięczne powoduje, że spojrzenie jest różne. Kiedy ono przyszło w marcu, nagle spadło na nas jak grom z jasnego nieba, to było paraliżem, bo nie umieliśmy tego ani my jako nauczyciele ani uczniowie. Potem wydawało się, że jest świetnie; że radzimy sobie doskonale z technikami; że lekcje są ciekawe. Ja naprawdę uważałam, że moja lekcja od dzwonka do dzwonka jest świetnie dopracowana. Ale przyszedł wrzesień, uczniowie przyszli do szkoły po nauczaniu zdalnym kilkumiesięcznym i się okazało, że jest pusto. Czyli, że nie ma efektywności tego nauczania, prawda? I to był problem. Uczeń przygotowany do tego z taką świadomością, samodyscypliną inaczej by do tego podszedł. No, a uczeń, który myśli tylko o tym  żeby mieć dobrą ocenę, albo żeby jakoś to było, żeby jakoś minęło, nie obudzi w sobie nagle tej samodyscypliny.

MC: Jak zainteresować uczniów tematem na nauczaniu zdalnym?

IB: Powiedziałabym tak, że trochę na tych samych zasadach, bo moje nauczanie nie jest nauczaniem –  przynajmniej mnie się wydaje, prawda? Bo to jest moja perspektywa – nie jest nauczaniem podawczym. Nie jest nauczaniem jedną metodą. W związku z tym przeniosłam to na nauczanie zdalne, tylko mieszałam innymi metodami, tam bym powiedziała. Nie były to wykłady, tylko starałam się dzielić uczniów na pokoje wykorzystując te możliwości „Teams’ów” starałam się wysyłać do nich linki do ćwiczeń. Starałam się ich zmotywować do wypracowania czegoś wspólnie   w prezentacji multimedialnej , którą wspólnie można było redagować. Czyli różnicowałam pod względem metod. Na pewno nie było to nauczanie – przynajmniej starałam się tak, czasem się pewnie zdarzały takie – ale starałam się żeby to nie było nauczanie monotonne.

MC: Uważa Pani, że nauczanie zdalne to nauczanie przyszłości?

IB: Myślę, że tak i, że teraz ci uczniowie, którzy już przeszli przez nie bez świadomości i bez samodyscypliny, gdyby je dostali na powrót to ich podejście byłoby inne. No albo, tak myślę, chciałabym żeby było.

MC: Z jakich metod nauczania trzeba było zrezygnować przy nauczaniu zdalnym, a jakie okazały się strzałem w dziesiątkę?

IB: Na pewno z takiej indywidualnej rozmowy, która się zdarza na lekcji, między nauczycielem a uczniem, czy między nauczycielem a tylko grupą uczniów, no bo jeśli takie coś wprowadziłabym na lekcji zdalnej to reszta odpada po prostu. I z kontaktu takiego też bezpośredniego i z kontaktu z człowiekiem po drugiej stronie. No bo taka prawda, że na nauczaniu zdalnym rzadko były włączane kamery, chociaż ja wymagałam tego od uczniów, kiedy ze mną rozmawiali, aby kamerę włączali, natomiast nie włączali jej wszyscy naraz, bo tak się nie dało prowadzić lekcji. Łącza tego nie wytrzymywały. Więc z tego trzeba było na pewno zrezygnować. I z wykonywania ćwiczeń, które też się zdarzają  czasem na lekcji, mianowicie, że coś zadamy, jakieś polecenie  i czekamy żeby uczeń to zrobił u siebie w zeszycie. Robiliśmy raczej wspólnie, żeby ta lekcja miała jakieś tempo. Lekcja zdalna musi mieć inne tempo niż lekcja stacjonarna, tak uważam.

MC: Czego może nauczyć się nauczyciel z wieloletnim stażem z nauczania zdalnego?

IB: Trzeba podążać za zmieniającym się światem. Nie można stać w miejscu. Jeśli ktoś liczył na to, że już pracuje 25 lat, czy 30 i się dotoczy do emerytury bez technologii, no to się okazuje, że jednak nie. Człowieka może zaskoczyć nawet na rok przed emeryturą takie zdalne nauczanie

MC: Praca nauczyciela jest satysfakcjonująca?

IB: Tak.

MC: A praca w warunkach nauczania zdalnego mogła być satysfakcjonująca?

IB: Ja uważam, że tak, mogła być, naprawdę. Każda lekcja mogła się zacząć jakimś takim pytaniem nie związanym z lekcją – „jak się czujecie?”; „co tam u Was?”; „co jedliście na śniadanie?”. I jak uczeń chciał rozmawiać z tym nauczycielem, z którym musiał się spotkać, wcale nie chciał, bo przecież mamy taką sytuację, że oni się spotykają z nami, bo muszą, bo są w szkole, bo takie są lekcje i jeżeli oni podejmowali rozmowę to już było miłe. Potem jak brali udział w lekcji to też było miłe. Jak dopytywali o coś, to było jeszcze milsze i satysfakcjonujące. W dodatku, ja nie wiem, może ja jestem jakaś nie do końca normalna, ale ja po prostu to bardzo lubię. W każdej formie.

MC: Historia, którą będzie Pani opowiadać po latach związana z nauczaniem zdalnym – czy było coś takiego?

IB: Pewnego razu w sieci znalazłam taki film, w którym pojawili się sparodiowani nauczyciele podczas zdalnego nauczania. Były tam chyba cztery typy tych nauczycieli. Obejrzałam. Nie znalazłam siebie. Tak uważałam, że nie ma tam mnie. I wtedy wysłałam ten krótki film do uczniów, obecnych trzecioklasistów, wtedy to była klasa druga, z taką informacją – „Obejrzyjcie. Nie ma tam mnie. A może ktoś odważy się i sparodiuje mnie?”. No i proszę Państwa, to było niesamowite. Bo ja dostałam kilka filmów takich, które mnie doprowadzały do łez. Do dzisiaj mnie doprowadzają do łez śmiechu. Po prostu to jest niesamowite jak uczniowie widzą nas. Różne sytuacje, które się pojawiały na lekcji. Różne słowa moje wypowiadane. Różne namawiania na przykład, aby podczas przerwy wykonywać jakieś ćwiczenia, powiedzmy wisieć na drążku, to oczywiście wiszenie na drążku w tym filmie też było. No po prostu komedia. Do dzisiaj jak mam gorszy dzień to oglądam.

MC: Naszym rozmówcą była Pani Ilona Baldy, pracownik Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Adama Mickiewicza w Kluczborku. Dziękuję.

IB: Dziękuję.