Chemia w zdalnym nauczaniu – Wywiad z mgr Wojciechem Sudnickim

Wywiad z mgr Wojciechem Sudnickim w Zespole Szkół w Dobrzeniu Wielkim

Prowadzący wywiad: Michał Cebula

MC: Moim i Państwa gościem jest mgr Wojciech Sudnicki, jeden z nominowanych do konkursu Nauczyciel Roku 2021. Jakie to uczucie być w gronie tych najlepszych?

WS: To bardzo, bardzo miłe uczucie. To była nominacja, której się nie spodziewałem, ponieważ tak się zdarzyło, że to uczniowie zrobili mi niespodziankę i zgłosili mnie do tego konkursu. Musieli naprawdę długi opis przygotować, musieli znaleźć absolwentów, którzy też wypowiedzieli się na temat tego, jak kiedyś uczyłem. Pisała też dyrekcja szkoły, pisali nauczyciele czyli współpracownicy i razem to pismo poszło do Warszawy i samo to pismo było już dla mnie takim mega przyjemnym doświadczeniem, kiedy mogłem to przeczytać. Nawet się nie spodziewałem, że gdzieś pójdzie to wyżej.

MC: Jaka jest Pańska ocena samej idei nauczania zdalnego? Było to potrzebne?

WS: Na pewno było to potrzebne kiedy wybuchła pandemia, ponieważ gdyby całkowicie uczniowie mieli urwany kontakt z nami, byłoby to trudne, więc sama idea na pewno. Naprawdę wymagało to od nas dużej kreatywności żeby się wpasować w to, co jest od góry narzucane. Były pewne wytyczne dotyczące tego, ile czasu mają trwać lekcje, jakiej platformy używamy do komunikacji, natomiast cała reszta już była po naszej stronie i nieraz było to po lekcjach. Godzinami szukanie różnych sposobów na dotarcie do uczniów, różnych metod nowoczesnych, korzystania z technologii.

MC: Jak dużo dostaliście wytycznych od przełożonych, od góry, a ile było w tym Waszej inwencji twórczej?

WS: Dostaliśmy jedyne wytyczne odnośnie tego, ile czasu mają trwać lekcje, czyli 30 minut. Proszeni byliśmy o to, żeby się upewniać, żeby dbać o ten dobrostan psychiczny ucznia – żeby się zapytać czy wszyscy się dobrze czują. Byliśmy po lekcjach dyspozycyjni, można było zostać. Zawsze wychodziliśmy ostatni z lekcji, czyli rozłączaliśmy się ostatni. I wtedy uczniowie, którzy chcieli jeszcze zostać i porozmawiać – mieli taką możliwość. Tutaj nie ukrywam, że dla mnie jako nauczyciela chemii, było to spore wyzwanie, ponieważ chemia jest trudnym przedmiotem, gdzie jest mnóstwo wzorów, mnóstwo jakichś reakcji i samo ogarnięcie tego, jak to pokazywać uczniom to było jedno wyzwanie dla mnie. Stanęliśmy przed wyzwaniem – jak to zrobić, żeby do siebie wzajemnie dotrzeć, żeby to było jakościowo jak najwyżej. Dla mnie jako chemika coś co było wyzwaniem to nauczanie metodą eksperymentu. Na co dzień w pracy stacjonarnej używam tych metod i to było też dla mnie taką trudnością. Z drugiej strony poradziliśmy sobie z tym też dobrze, bo robiliśmy laboratoria online na żywo. To znaczy – kiedy temat się kończył, prosiłem, aby na następny raz przygotować pewne przedmioty, które mają w domu. To wychodziło i to było dla mnie taką radością, kiedy (uczniowie) włączali kamery i razem z nimi wykonywałem te doświadczenia i koordynowałem „tutaj dolej troszkę więcej”, „zobacz na to”, „zwróć uwagę” i to było coś dobrego. Uczniowie też mówili, że „nareszcie inna lekcja”, „wreszcie coś mogę zrobić, a nie tylko napisać, zanotować”.

MC: I to jest pytanie, które wysunęło mi się teraz. Czy zdalne nauczanie pomogło uczniom trochę lepiej przygotować się na zajęcia? Nie jest tak, że przy standardowym nauczaniu uczniowie po prostu zapominali pewnych przedmiotów, a tutaj jednak mieli je pod ręką i mogli dostać, powiedzmy 2-3 minuty na to, żeby ten przedmiot przynieść i przetestować?

WS: Dokładnie. To było właśnie tak, że dostawali ode mnie listę przedmiotów do przygotowania, ale nieraz się zdarzało „ah, proszę pana, bo jeszcze muszę iść napełnić sobie wodę, bo nie zdążyłem” no i wychodzili, przychodzili i robili dalej. Ale rzeczywiście ten nacisk był już bardziej na nich kładziony. To była dla mnie taka ciekawa nowość. Często w szkole to my, jako nauczyciele musimy być zawsze przygotowani. Były ramy czasowe. Działanie pod presją czasu na pewno było wyzwaniem zdalnego nauczania, ponieważ lekcja się kończyła, później wchodziła następna lekcja i uczniowie na przykład na takim laboratorium online musieli zdążyć w tym czasie i odesłać jeszcze odpowiedzi. Na pewno wiele takich ważnych kompetencji życiowych wykształciliśmy podczas zdalnego nauczania.

MC: Ustaliliśmy, czego uczniowie na pewno nauczyli się, jaką umiejętność nabyli. Czego może nauczyć się nauczyciel z wówczas 11-sto letnim stażem?

WS: Na pewno coś, czego się nauczyłem to szacunku. Starałem się dla nich mieć zawsze włączoną kamerę, oni nie musieli tego robić i niektórzy mieli, niektórzy nie mieli, ale właśnie ze względu na szacunek dla nich ja miałem zawsze włączoną kamerę, co było dla mnie stresujące, bo nie jest to dla mnie wcale łatwe. Wychodziłem poza swoją strefę komfortu i miałem tą kamerę włączoną. I to było miłe, kiedy starałem się podczas zajęć, żeby nie tylko aktywność uczniów ograniczała się do powiedzenia „jestem” na początku lekcji i pójścia spać dalej, ale żeby byli rzeczywiście obecni na tych zajęciach. Kiedy robiliśmy przykłady, bardzo często zmieniałem imiona, żeby żyli, żeby to nie było po kolei z listy, ale właśnie tak na wyrywki i faktycznie zgłaszali się, więc to też dawało mi taką radość, że jednak tam są, że nie gadam tak całkiem do ekranu pustego, ale są tam po drugiej stronie uczniowie.

MC: Poproszę Pana o wybranie, a na pewno wydarzyły się jakieś ciekawe, niecodzienne rzeczy. Jakaś anegdota, coś zabawnego, co miało miejsce na tych zajęciach. Wiemy, że w szkole dzieci są w stanie roześmiać się z niczego, tak zakładam, że na zdalnym nauczaniu również. Scena jest Pańska.

WS: Myślę, że to, co też było wyzwaniem. Ja, kiedy prowadzę lekcje to tak na żywo jednak często jest ta interakcja na lekcji, kiedy sobie żartujemy, jest akcja-reakcja. Tutaj było dla mnie na pewno problemem kiedy jakiś żart wypowiadałem i po prostu z drugiej strony była głucha cisza i to było trudne. Ale właśnie oni tak słusznie mi powiedzieli, kiedyś na lekcji „proszę pana to nie jest tak, że my się nie śmiejemy. Każdy się śmieje przed ekranem w domu, a głupio włączyć mikrofon, zrobić „haha” i wyłączyć” więc wierzyłem w to, że rzeczywiście jest ta interakcja. Natomiast pamiętam, że kiedyś mi jeden uczeń fajnie powiedział, jak miałem włączoną kamerę – no i czasem wiadomo jak to jest z Internetem, gdzieś on się przycina, a ja nie miałem świadomości tego, że się przyciął. Więc głos normalnie szedł, natomiast obraz się zaciął. I po skończonej lekcji, a miałem włączone udostępnianie ekranu więc nie widziałem siebie, jaki obraz widzą uczniowie – jak skończyłem lekcję i zobaczyłem swoją zamarzniętą pozę i mówię „powiedzcie mi tylko – tak było przez całe zajęcia?”, on mi powiedział „tak, ale nie mieliśmy odwagi, żeby Panu przerwać, bo była to taka fajna mina”.

MC: Moim i Państwa gościem był mgr Wojciech Sudnicki. Dziękuję.

WS: Dziękuję.